środa, 4 kwietnia 2007

Usypianie

Za scianą spokojny oddech Zuzi.
Jak szybko to poszło.
Nic przecież nie zapowiadało sukcesu.
Ostatnie dwa dni nie były najłatwiejsze.

Nadejscie wieczoru oznaczało, że znów trzeba będzie przetrwać płacz wyrywający serce.
Wszystko zaczęło się od decyzji o końcu ery usypiania na rękach.
Podjęlismy ją wspólnie, po wielu nocach zarwanych z powodu zamiłowania mojej córki do spania w objęciach mamy. Każda próba odłozenia do łózeczka, powodowała otwarcie oczu i karuzela zaczynała się od początku.
Jednak decyzja decyzją, a realizacja nie jest taka łatwa. Mądre książki donoszą, że dziecku nie dzieje się krzywda, że płacze bo chce postawić na swoim. Ze jesli po kilku godzinach rodzic się złamie i uspi w ramionach, to te godziny pójdą na marne.
Problem w tym, że wiedząc o tym wszystkim nadal ciężko zniesć łkanie i wielką rozpacz małego człowieka. W gardle zaciska się taka wielka obręcz. I jakos tak pozarozumowo ma się przekonanie, że robi się krzywdę komus najdrozszemu, jedynemu, kto nam ufa bezgranicznie.

Tak, te dwa dni były bardzo cięzkie.

Za to dzis Zuzia odtańczyła swoisty taniec łózeczkowy z poduszką. Baletowi nózek towarzyszyło przerzucanie ciała w lewo, w prawo , w lewo, w prawo. Pupa wędrowała raz w górę, raz w dół, to znów na boki. Wszystko to przy akompaniamencie ssania palców, pomrukiwania, krótkich dźwięcznych usmiechów.
Po 20 minutach moja córka udała się na randkę z Morfeuszem
Na mnie spłynął spokój.

2 komentarze:

Zet pisze...

Ach, moja dzidzia ma 2 latka i usypia nie na rekach, ale z nami... tak mi ise nei chce jej oduczać, tak nam z nią dobrze i cieplutko.. :-)

Lu pisze...

Ja się jakoś zawsze bałam że ona za delikatna jest, że ją zgniotę. Spała w łóżeczku i tak już zostało.
Teraz tylko sposób zasypiania się zmienił.