wtorek, 26 czerwca 2007

Sprinterka

Wczoraj została przełamana kolejna bariera.
Lęk przed dreptaniem na otwartej przestrzeni.
Wybrałyśmy się do sklepu i uwolniłyśmy Zuzię z wózka.

Jeszcze tydzień temu reakcją było wielkie buuu i ręce wyciągnięte - weź mnie, weź mnie.

Teraz za to powoli nabierając przyspieszenia, zaczęła ganiać po całym sklepie, raz po raz wynurzając się zza jakiegoś wieszaka z ubraniami. Szczerzyła się przy tym okrutnie, sadziła strasznie wielki krocule i w ogóle trudno było za nią nadążyć.

Minka wskazywała że było to nadzwyczaj udane popołudnie.

piątek, 15 czerwca 2007

Urodziny

Jakoś nie mogę uwierzyć że to już.
Zuzia skończyła roczek.
"Zdmuchnęła" świeczkę łyżką :-)
Podjadła biszkoptu, wybrudziła podłogę i swoją urodzinową kreację.
Dreptała dookoła stołu z torebkami od prezentów, bo interesowały ją daleko bardziej od samej zawartości.
Pogadała po swojemu, powspinała sie na kanapę.
Niby prawie dzień jak co dzień.
A jednak nie. Była potem tak podekscytowana, że nie chciała w ogóle zjeść kolacji.
Za to padła zaraz po wylądowaniu w łóżeczku.

No i zleciało, a raczej śmignęło te 365 dni.

wtorek, 12 czerwca 2007

Próba sił

Jakoś tak od tygodnia mamy ciągły bunt na pokładzie.

Co jest zabawka, a co z pewnością nie?
Gdzie w domu można wchodzić, a gdzie z pewnością nie?
Co nadaje się do jedzenia, a co z pewnościa nie?

Te fundamentalne kwestie bardzo nas róznią.

Nasza córka uważa, że nie ma nic wspanialszego niż kłębowisko kabli pod biurkiem komputerowym, nie ma lepszej zabawki niz bielizna ściągnięta z suszarki i nic pyszniejszego niz świeża gazeta (ostatecznie książeczki dla dzieci też mogą być).

Dyskusja z jej strony wygląda bardzo malowniczo. Naprawdę jest na co popatrzeć.
W celu narzucenia rodzicom swojego zdania:
kładziemy się jednym rzutem na podłogę,
wyginamy buzię w podkówkę
dajemy głośny podkład wokalny
i na koniec najlepsze - walimy głową w podłogę dla zwiększenia efektu.

Walenie głową ćwiczone jest wcześniej w atmosferze absolutnie pokojowej. Żeby nie było za mocno, a efektownie.

Nowe terytorium

W niedziele Zuzinka zaskoczyła nas po raz kolejny.
Podeszła do kanapy, rozpłaszczyła na niej tułów, postękała, popodciągała kolana raz jedno, raz drugie, nie wyszło :-(.
Podreptała wokól pokoju, nie wiem czy dla nabrania odpowiedniego dystansu do sprawy, czy dla zebrania sił.
Popatrzyła tęsknym wzrokiem na rodzicieli, rozpartych wygodnie i ponownie ruszyła do ataku.
I znów rączki wyciągnięte daleko przed siebie na kanapowym siedzisku, kolana próbują dosięgnąć, jeszcze tylko wspięła się jak baletnica na czubki paluszków i JEEEST.
Promienny ośmiozębny uśmiech rozświetlił oblicze małego zdobywcy kanapy.

I wtedy zaczęło się, przypominające próby samobójcze, schodzenie z kanapy, ale to już zupełnie inna historia.