czwartek, 22 marca 2007

Złapał katar...

Oj złapał.
Tym samym ja doświadczyłam jak to jest, kiedy choruje taka mała istotka.
Kiedy budzi się w nocy i rozpaczliwie woła, kiedy nie może jeść, a z nosa dobywają się dziwne dźwięki.
Pierwsza to choroba w życiu mojego malucha.
Oby jak najmniej takich doświadczeń w przyszłosci.

Katar nie przeszkadza jednak w zwiedzaniu domu jeszcze i jeszcze raz na nowo.
Obiektem pielgrzymek są wszystkie przyciski. Najchętniej takie przy których świecą się lampki.
Można np. postanowić, że tatuś już nie będzie pracował przy komputerze jednym zgrabnym ruchem małego paluszka.

Jedzeniowa ruletka trwa.
Wczoraj padło na ziemniaczki. Pyszne gładkie purre, pachnące masłem.
Dzisiaj kopytka, rozmiar dziecięcy.
Obie potrawy potraktowane z chłodną wyniosłością.
Nie ustaję w nadziei, że kiedyś rozjaśni się buzia i moje dziecko zaprzyjaźni się z jedzeniem.

Brak komentarzy: