środa, 14 marca 2007

Dzień jak codzień

Znów rano ten cudowny uśmiech. Zresetowana snem kruszyna, na nowo gotowa podbijać świat.
Troszkę ciasny, ot kilka metrów dookoła stołu, przestrzeń między kuchnią, a oknem eksplorowana z nieustającą energią. Jeszcze raz i jeszcze...

Dziś po raz pierwszy zmierzyłyśmy się razem z całkiem dorosłym jedzeniem.
Jak bardzo zajmującym zajęciem może być przeżuwanie kawałka ziemniaka.
Co tam ziemniak, najlepsza była sama zupa. Niechybnie dziecko skończy tak jak wszyscy w rodzinie, dożywotni wielbiciel rosołu.

Brak komentarzy: