Bardzo dawno nic tu nie pisałam.
W sumie to sama nie wiem dlaczego.
Brak czasu jest tak permanentny, że nie stanowi już żadnej wymówki.
U Zuzi zmieniło się wiele.
Coraz bardziej przypomina dwulatka i z wyglądu i z zachowania.
Taki byczek Fernando. Uparciuszek w każdej najmniejszej nawet sprawie.
Nie ma to jak robić na przekór rodzicom. Można w pełnym ubraniu (gruba kurtka, czapka, szalik i kozaczki) uciec i schować się pod stół. Albo wejść w takim przyodziewku na łóżko, też można:)
Dwa dni temu uciekając po spłataniu jakiegoś figla, Zuźka przypadkiem wdrapała się na krzesło.
Za pierwszym razem to jej wystarczyło.
Wczoraj już z tego krzesła chciała wejść na stół. Tylko, że krzesło odjechało i zawisła na brzuszku na stole z dyndającymi nogami. Krzyku było co niemiara i rodzice musieli ratować.
Językowo rozwija się w sposób niebanalny.
W sobie tylko znanym logicznym ciągu doszła do tego, że łyżka, niezbędna przecież do karmienia lali to nic innego tylko JUCHA. Trochę czasu nam zajęło dojście o co może chodzić maluchowi biegającemu po pokoju i krzyczącemu jucha, jucha, jucha :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz